Z powodu epidemii koronawirusa nauka ze szkół przeniosła się do domów. To duże wyzwanie nie tylko dla uczniów i nauczycieli, ale i rodziców, którzy muszą teraz z większym zaangażowaniem pomagać swoim dzieciom w lekcjach. Wciąż jednak nie wszyscy korzystają z dobrodziejstw internetu. – Ta sytuacja unaoczniła nam, jak daleko jesteśmy jeśli chodzi o technologie XXI wieku – komentuje burmistrz Wielbarka Grzegorz Zapadka.

Zdalna nauka z kłopotami
Zamknięcie szkół nie oznacza, że uczniowie mają teraz wolne

WIELE MUSIMY NADROBIĆ

Edukacja to kolejna sfera naszego życia dotknięta przez epidemię koronawirusa. Szkoły są zamknięte już od połowy marca i taka sytuacja ma potrwać co najmniej do Wielkanocy. Brak tradycyjnych lekcji nie oznacza jednak, że uczniowie mają teraz wolne. Od ubiegłego tygodnia ministerstwo edukacji wprowadziło obowiązek nauki zdalnej. Dla polskiej oświaty to nie lada wyzwanie. Znacznie łatwiej jest w dużych miastach, gdzie mieszkańcy mają nieograniczony dostęp do szybkiego internetu oraz niezbędny sprzęt. Gorzej wygląda sytuacja na prowincji. Ograniczenia techniczne oraz brak wyposażenia to często największe przeszkody w zdalnym prowadzeniu zajęć. Wątpliwości co do tego nie mają samorządowcy. Burmistrz Wielbarka Grzegorz Zapadka informuje, że już na samym początku zalecił dyrektorom prowadzenie zdalnego nauczania. Przyznaje, że nie jest to łatwe. – Ta sytuacja unaoczniła nam, jak daleko jesteśmy jeśli chodzi o technologie XXI wieku. Wiele musimy nadrobić – nie ma wątpliwości burmistrz, dodając, że nowy sposób prowadzenia zajęć wymaga wielkiego wysiłku od rodziców uczniów.

RADZĄ SOBIE Z INTERNETEM I BEZ

Dyrektor SP w Jedwabnie Mariusz Dobrzyński: – Jest to nowość, ale jakoś sobie radzimy

Mimo trudności, mniejsze szkoły starają się podołać wyzwaniu. – Jest to nowość, ale jakoś sobie radzimy. Zajęcia realizujemy przez platformę Librus i e-dziennik. Niektórzy nauczyciele prowadzą też lekcje on-line – mówi Mariusz Dobrzyński, dyrektor Szkoły Podstawowej w Jedwabnie. Potwierdza, że nie wszyscy uczniowie mają możliwość korzystania z internetu. – Mamy dwie rodziny, dla których przygotowywane są papierowe pakiety z materiałami. Wysyłamy je tradycyjną pocztą – tłumaczy dyrektor. Nawet jednak ci, którzy mają dostęp do internetu, muszą się liczyć z ograniczeniami. – Są różne pojemności i limity. Zdarza się, że po dwóch, trzech dniach jest on już wyczerpany – zauważa Mariusz Dobrzyński. Uczniowie pracują też na różnym sprzęcie – od komputerów stacjonarnych, przez tablety i laptopy po telefony komórkowe. – To bardzo ciężka praca. Nie da rady jednym frontem iść do wszystkich – przyznaje nasz rozmówca. Największy nawał obowiązków ma teraz szkolny informatyk, który jest dostępny dla uczniów i rodziców od 7.00 do 22.00.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.