Święty Franciszek nazywał swoimi braćmi i siostrami wszelkie zwierzęta. Po prostu kochał je, a szczególnie ptaki. Określenie „bracia mniejsi” przetrwało do dzisiaj. Niejednokrotnie zdarzyło mi się pisać felietony o zwierzętach.

Bracia mniejsi w naszym domu
Gwidon podczas budzenia domowników – szkic autora

Niemniej zawsze były to opowiastki o stworzeniach, które w taki, czy inny sposób zasłynęły w świecie. Szczególnie o tych, co to nie znając trwogi pomagały ludziom w przerażających czasach licznych wojen. Na przykład o koniach, których dosiadali niegdyś słynni wojownicy, albo o niedźwiedziu Wojtku, co to pomagał polskim żołnierzom w bitwie pod Monte Cassino, lub też o bohaterskich psach, pierwowzorach filmowego Szarika. Dzisiaj zatem postanowiłem jeszcze raz powrócić do tematyki zoologicznej, ale tym razem napisać kilka ciepłych zdań o stworzeniach mieszkających z nami, pod jednych dachem, w spokojnych latach pokoju. O braciach mniejszych, bez których nasze domowe życie byłoby o wiele bardziej monotonne, pozbawione zabawnych niespodzianek, jakich dostarczają nam domowe zwierzaki.

Uwielbiam zwierzęta. Wszystkie. Po moim domu zawsze pętały się jakieś stworki. Przede wszystkim psy, ale był także kot, dwa żółwie (wodny w akwarium i lądowy na mieszkalnej swobodzie), do tego jeszcze przeuroczy szczurek hodowlany. To nie wszystko, bo moja córka świetnie jeździ konno, zatem dostała swojego zwierzaka. Niestety tenże osobnik nie zamieszkał w naszym mieszkaniu. Wychowywał się w stajni na warszawskim Ursynowie, pod opieką aktora Marka Siudyma - zamiłowanego koniarza, właściciela owej stajni.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.